Sulovske Vrchy*, wynik odwróconego reliefu geologicznego to wymarzone i z wszech miar idealne miejsce na jesienne wędrowanie. Wypatrzyłam je latem na mapie Słowacji. Marek dość sceptycznie odniósł się do tego pomysłu, najpewniej wysokości szczytów, oscylujące w granicach 800 m n.p.m., nie przemówiły do jego wyobraźni. Po deszczowym wypadzie w Wielką Fatrę na szczyt Tłustej dał się wreszcie przekonać.
Już w piątek, aby w sobotę móc nieco dłużej poleżeć w łóżeczku, pakujemy do auta wszystkie potrzebne rzeczy. Na nic zdała się ta zapobiegliwość, w sobotę rano dopiero kilka minut po ósmej wsiadamy wreszcie do auta i zadowoleni ze słonecznej pogody, zmierzamy w kierunku Zwardonia, następnie przez Oszczadnicę do Żyliny i Sulova. Tym razem ja jestem kierowcą, Marek jako mój pasażer czuje się znakomicie i z przyjemnością oddaje się oglądaniu mijanych mgielnych krajobrazów.
Około w pół do dwunastej dojeżdżamy do Doliny Czarnego Potoku i zatrzymujemy u stóp skałek zwanych Organami. W wąskim przesmyku Sulovskiej Bramy, nieopodal schroniska turystycznego, położona jest grupa skalna Nad Końskim Cmentarzem. Tutaj znajduje się także niewielki placyk, gdzie zostawiamy samochód i kierując się znakami turystycznymi dochodzimy do parkingu, który okazuje się być płatny. Nasz jest darmowy.
Swoją wędrówkę rozpoczynamy ścieżką dydaktyczną oznaczoną kolorem zielonym. Na ścieżce wraz z nami idzie sporo Słowaków. Początkowe podejście jest dość strome więc szybko zdobywamy wysokość wkrótce dochodząc do pierwszego punktu widokowego. Tu po raz pierwszy widzę błysk w oku Marka, nie spodziewał się najwyraźniej takich cudów więc teraz cieszy się z niespodzianki jak dziecko. Ja także zaskoczona jestem malowniczym pejzażem, na który składają się białe ściany skał otulone złotymi i miodowymi bukami, gdzie niegdzie poprzeplatane ciemną zielenią świerków i sosen. Lazurowe niebo stanowi niezwykłe tło dla jesiennych barw lasu zaś mocne słońce wydobywa ich szeroką gamę. Jesteśmy oboje oczarowani roztaczającymi się przed nami widokami jednak wciąż jawią się przed nami nowe, jeszcze piękniejsze pejzaże, achom i ochom nie ma końca.
Klucząc skalnym labiryntem dochodzimy do ruin XV-wiecznego Sulovskiego Hradu, niegdyś najbardziej niedostępnego zamku Słowacji, po którym teraz zostało ledwo wspomnienie.
Wchodzimy najwyżej jak się da i zjadamy na zamku obiad racząc się na deser kawą.
Jesienne słońce rozgrzewa nas przyjemnie zatem korzystamy z jego ciepła odwlekając moment dalszej wędrówki. Rozciągająca się stąd szeroka panorama na łąki w dolinach a także skalne wierzchołki Bosmanicy i Kački 822 m n.p.m., aż do Przełęczy Patuch 621 m n.p.m. przypomina impresjonistyczne malowidło. Studiujemy mapę i zauważamy poniżej zamku niewielką polanę, gdzie znajduje się rozwidlenie szlaków turystycznych.
Decydujemy się na zejście do przełęczy i dalej za znakami czerwonymi dochodzimy do dużego masywu skalnego Brada. Po drodze mijamy skałę przypominającą twarz Indianina (816 m n.p.m.) oraz kilka tarasów widokowych, umieszczonych nad pionowo opadającymi ścianami. Z każdego fotografujemy okolicę. Z Brady rozciąga się jeszcze piękniejszy widok. Powietrze jest przejrzyste a boczne światło popołudniowego słońca kreuje miękkie i głębokie cienie. Czuję się zrelaksowana, przepełnia mnie zachwyt i wdzięczność.
- To może zostańmy do jutra?- rzucam nieśmiało a Marek szybko i chętnie przystaje na moją propozycję.
Schodzimy na przełęcz Rochač – Čiakov (803 m n.p.m.) i dalej żółtym, stromym szlakiem dochodzimy do największego okna skalnego Obrovska Skalna Brana – 11m wysokości, 10 m szerokości. Następnie ciasnym wąwozem skalnym Slopy zmierzamy w kierunku liczącej 60 metrów zapadliskowej jaskini Šarkania Diera (Smocza Jama).
Jesteśmy w dolinie akurat w chwili kiedy skalny amfiteatr rozświetlony jest czerwienią zachodzącego słońca. Niestety nie zabraliśmy ze sobą statywu zatem nie możemy w pełni wykorzystać potencjału tego miejsca. Mimo to Marek robi kilka znakomitych ujęć po czym chowa aparat do plecaka. Wraz z zachodem słońca pojawia się chłód i wilgoć, na łąkę opadają mgły.
Ostatnie kilometry pokonujemy już w świetle gwiazd.
W schronisku brak wolnych miejsc. Co robić? Sulowskie Skały omamiły nas na dobre! Żal wracać… Składamy zatem tylne siedzenia i mościmy sobie nocleg w samochodzie. Na szczęście zabraliśmy ze sobą śpiwory, karimaty i dwa koce… Metalowa puszka chroni nas przed ewentualnym deszczem ale stanowi mało skuteczne schronienie przed dojmującym, wilgotnym zimnem. Marek przyrządza wymyślną kolację, czyta mi do snu przewodnik po górach Słowacji i około 21 zapadam w słodki sen.
* Góry Strażowskie znajdują się w środkowej części Doliny Wagu, ich najwyższy szczyt, Strażov ma zaledwie 1213 m n.p.m. Niewielkie i niewysokie to pasmo jednak z uwagi na bardzo zróżnicowaną budowę geologiczną i związane z tym urozmaicone ukształtowanie oferuje mnóstwo atrakcji.
Znajduje się tu rezerwat przyrody „Strażov”, w którym ochronie podlegają pierwotne lasy bukowe.
Nomen omen całe dzieciństwo mieszkałam w pobliżu podobnego rezerwatu w Beskidzie Małym położonym na niewielkiej górze Zasolnicy, więc doskonale wiedziałam jak urodziwe są buki w jesiennej szacie.
W Górach Strażowskich zaś najpiękniejsze są Skały Sulowskie.
|
Widok z odkrytego grzbietu na Przełęczy Szwancarowce (680m n.p.m.)
|
|
Na pierwszym tarasie widokowym zielonego szlaku. Patrzymy z góry na Organy
|
|
Po lewej zabudowania Sulova
|
|
Widok na zachód w stronę Manińskiej i Kostoleckiej Tiesnawy, rezerwatu przyrody nieożywionej. Ściany tego wąwozu dochodzą do 80m wysokości
|
|
Na Górze Zamkowej. Widok w stronę Rohacza, gdzie poszliśmy nazajutrz.
|
|
Lúka pod Hradlom i Roháč-Čiakov
|
|
Ruiny Zamku Sulowskiego z XV wieku. Zamek prawdopodobnie zbudowali Husyci. Składa się on z dwóch części (górnej i dolnej) połączonych ciasną i stromą galerią. W 1703 roku trzęsienie ziemi prawie zrównało zamek z ziemią. Jego resztki, dziś ledwo widoczne, są najtrudniej dostępnymi ruinami Słowacji.
|
|
Na Przełęczy pod Bradą (675m n.p.m.)
|
|
W każdym miejscu lasu (prawie)
|
|
Na Przełęczy Roháč (718 m n.p.m.). Widok na Lúka pod Hradlom. Na horyzoncie zabudowania Sulova.
|
|
Cel naszej jutrzejszej wędrówki: Pyskata Kačka (822 m n.p.m.)
|
|
Skałki pod Roháčom o zachodzie słońca. Na zielonej płaszczyźnie łąki widać liczne ślady buchtowania dzików.
|
|