Remiz - mistrz architekturyczyli wakacje w Słowenii
(lipiec 2019 roku)
Zobaczyłam go jak skacząc zgrabnie pomiędzy źdźbłami trzcin zapamiętale coś zbierał. Spodziewałam się zobaczyć rokitniczkę, więc gdy moim oczom okazał się on byłam nieco zdezorientowana. Remiz? Maleńki i słabo wybarwiony nie przypominał samego siebie. Nim mu się baczniej przyjrzałam już odfrunął. Zostało mi po nim zdjęcie nie najwyższej jakości i zadziwienie. Po dwóch miesiącach spotkałam go ponownie w tym samym miejscu i znów mnie zaskoczył. 23 lipca w jego gnieździe przebywały pisklęta. Tata, młody, słabo jeszcze wybarwiony samiec, uwijał się na przemian dostarczając potomstwu pająki i wynosząc kupy. Był szczęściarzem, bo szybko okazało się, że pomagała mu w tym samiczka, co w świecie remizów wcale częste nie jest. |
Gniazdo zgodnie z remizową sztuką, uwite było niezwykle misternie i umocowane na pionowo zwisających witkach brzozy tuż nad wodą. Wiatr kołysał nim we wszystkich kierunkach co ptaszkowi wcale nie przeszkadzało, za to mnie bardzo. |
Po godzinie, tym razem odpowiednio chemicznie zabezpieczona, wróciłam do przerwanego zajęcia ale zmieniłam swoje stanowisko. |
Obserwowałam rodzicielskie zmagania remizów z coraz większym zachwytem. |
Zmęczona staniem postanowiłam obejść okoliczne stawy w poszukiwaniu innych gniazd. |
Spędziłam na obserwowaniu ptaków parę godzin. |
Kiedy po tygodniu wróciłam do moich remizów rzeczywiście opuściły już gniazdo. |